Widziałam od razu, że home staging działa. Mieszkania wynajmowały się szybciej, sprzedawały łatwiej. To przecież ogromne ułatwienie dla agenta – nie wiem, dlaczego część pośredników tego nie dostrzega…? – o swoich doświadczeniach z home stagingiem opowiada Aga Szczecka, agentka trójmiejskiego rynku nieruchomości.

Kiedy pierwszy raz natrafiłaś na zagadnienie HS?

Słabość do wnętrz, nie tyle ładnych, co oryginalnych, wysmakowanych i niestandardowych – miałam zawsze. Gdy zaczęłam pracować jako agentka nieruchomości trafiłam do biura, które właśnie włączyło do oferty home staging.  A Agata Witkowicz, będąc jeszcze w nim pośrednikiem, próbowała swych sił w stylizowaniu mieszkań, które trafiały do biura. Efekty były szokujące, metamorfozy mieszkania cudne, więc dla mnie HS był oczywistością. Zresztą, kto nie chce mieć w swojej ofercie „ładnych”, estetycznych mieszkań? A co za tym dalej idzie – świetnych zdjęć? Mieszkania po stylizacji czy pełnym home stagingu zawsze błyszczą na stronie, na portalach. A sposób, w jaki robiła to Agata był wyróżniający ją na rynku. Nieszablonowy, nietuzinkowy, czerpiący ze skandynawskiego rynku i designu. Przez chwilę nawet myślałam, czy samej nie iść w tym kierunku… Stwierdziłam jednak, że mając blisko taką homestagerkę, nie zrobię nic lepiej.

Czyli do home stagingu nikt nie musiał cię specjalnie namawiać…

Miałam to szczęście, że znalazłam się w teamie, w którym Agata rozwijała swoje home stagingowe usługi. I widziałam też od razu, że home staging działa. Mieszkania wynajmowały się szybciej, sprzedawały łatwiej. To przecież ogromne ułatwienie dla agenta – nie wiem, dlaczego część pośredników tego nie dostrzega…? Dla mnie był to od samego początku doskonały sposób na podnoszenie wartości mieszkania i przyciągnięcie uwagi klienta. Jest to po prostu usługa, którą warto móc zaoferować klientowi. Inna sprawa, czy zawsze trzeba z niej korzystać.

No właśnie, czy każda oferta wymaga twoim zdaniem HS? Czy to już standard czy jeszcze niekoniecznie?

Jak mam takie wątpliwości, to się zwyczajnie radzę homestagera. Robię jakieś robocze zdjęcia i to homestager wstępnie ocenia – czy warto inwestować, co tam można zmienić i ile to będzie kosztowało. Staram się korzystać z HS jak najczęściej, a przynajmniej z konsultacji czy stylizacji. Jednak jeśli mieszkanie jest do generalnego remontu, jest bardzo zaniedbane – to bez przesady, po prostu trzeba zrobić remont, a nie HS. Wówczas można jego potencjał pokazać w inny sposób.

Jak zazwyczaj wygląda twoja współpraca z homestagerką? Czy jest to zlecenie konsultacji, a może stylizacji do sesji zdjęciowej czy raczej pełnego stagingu?

Ponieważ od niedawna jestem samodzielną agentką – dopiero wypracowuję swój własny model. Już widzę, że warto mieć kilka opcji. Czasem wystarczą tylko konsultacje – bo właściciel ma czas i chęci na samodzielne dekorowanie czy odgracanie. Czasem tylko stylizacja – gdy w mieszkaniu jest wiele pięknych rzeczy, tylko trzeba je przearanżować. A czasem pełna oferta, bo klienta np. nie ma na miejscu. Ostatnio po konsultacji u homestagera, sama stylizowałam puste mieszkanie do sesji. I wyszło super, ale… Na własnej skórze przekonałam się, jaki to ogrom pracy! Towarzyszyłam już kiedyś przy HS, ale raczej na zasadzie zawiezienia rzeczy, pomocy w montażu…

Czyli tym razem home staging w praktyce…

Taaak, sama wybierałam, robiłam zakupy, przewoziłam, dźwigałam (wtaszczyłam do mieszkania chyba z 10 toreb z wiadomo jakiego sklepu i jeszcze było mało), montowałam, układałam – mieszkanie ma 80 m2! Powiedziałam sobie wtedy – wow, to już teraz wiem, jakie to trudne… Oczywiście wystawiłam za to fakturę. Właśnie – może to jest jakiś pomysł, by homestager zabrał pośrednika na taką „robotę”, na pewno potem nikt nie będzie miał obiekcji co do kosztów HS (śmiech).

Tak czy inaczej, gdy tylko widzę puste ściany, smutne wnętrze, albo strasznie zagracone, gdy dostrzegam potencjał w samej nieruchomości albo lokalizacji – to nie ma zmiłuj – robimy HS. Myślę, że moje przekonanie i doświadczenie jest tutaj kluczowe. Jako ekspert rynku nieruchomości zazwyczaj wiem, które mieszkania czy domy warto podkręcić. A jak mam wątpliwości, to się konsultuję.

Jaka jest świadomość klientów jeśli chodzi o HS? Czy jest jakaś różnica miedzy kiedyś a dziś w tej kwestii?

Coraz większa. Ale wciąż za mała. Czasami trochę lekceważąca. Te nieszczęsne poduszki i cytryny… Nie wiem sama, skąd się to wzięło? To trochę tak, jak z pośrednikami, którzy przecież zdaniem wielu „tylko pokazują”… Niektórzy może tylko pokazują. Ja nie. Usługa pośrednictwa ma o wiele szerszy zakres, tak samo, jak HS to nie tylko położenie cytryn w kuchni i rzucenie kilku poduszek na łóżko. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak je rzucić (śmiech). Myślę, że polski rynek jeszcze dojrzewa do tej usługi, ale potencjał jest ogromny. Na pewno w dużych miastach jest łatwiej, ale z kolei nie rezygnowałabym z niego w tych mniejszych – to świetny sposób na wyróżnienie się. I uparcie trzeba się go trzymać i być pionierem w tej dziedzinie. Klienci to na pewno docenią. Dekadę temu w Polsce mało kto słyszał o HS. Dziś klient wchodzi do mieszkania i mówi: „jaki piękny home staging ktoś tu zrobił!” To cieszy.

A jak sądzisz, gdzie homestagerki powinny „bywać”, aby zaistnieć w środowisku rynku nieruchomości?

W wielu miastach są spotkania pośredników, na przykład w formie śniadań, kolacji, szkoleń.

Są stowarzyszenia – na pewno warto tam się pojawić. I postawiłabym mocno na social media. Homestager ma świetne narzędzie – bo pokazanie metamorfozy, fajne zdjęcia już dają efekt „wow”. Do tego warto dorzucić jakąś fajną historię tej przemiany. I na pewno zostanie zauważony. Poszukałabym też agentów, którzy się na danym rynku wyróżniają. Chociażby w social mediach. Jeśli pośrednik ciekawie się promuje i ma swój styl, to HS będzie dla niego super opcją, która jeszcze wyróżni jego oferty i markę. Pośrednicy nie dbający o jakość, z byle jakimi zdjęciami w portfolio, a nawet ośmielę się dodać – kiepskim własnym wizerunkiem, nie zrozumieją idei HS.

Szukałabym też agentów pracującym na wyłącznościach i nie celowałabym tylko w duże biura. Ja na przykład jestem freelancerką, ale pracuję tylko na umowach wyłącznych, dzięki temu mam budżet na dobrego fotografa, na konsultację czy stylizację i homestagera. Jest to dla mnie wyróżnik i liczę się z tym, że kosztuje.

Czyli wybierasz działaniew sprawdzonym teamie?

Tak, jak już wspominałam współpracuję z Agatą i wiem, że mogę jej zaufać w pełni. Przyznam się, że raz ją zdradziłam – bo tak zdecydował wówczas ktoś nade mną – i żałowałam, bo miałam na zdjęciach brzydkie, sztuczne owoce i zestaw przypadkowych gadżetów zupełnie nie dobranych do mieszkania. Nie było warto.

A co jest według ciebie najważniejsze w tej współpracy pośrednik – homestager?

Chemia jest ważna. Jak odbierasz na podobnych falach, to jest super. Uważam, że dobrany team: agent i homestager może zdziałać cuda na rynku nieruchomości. Dlatego warto poszukać siebie nawzajem.

Bardzo ważne jest, by nie torpedować działań „swojego” homestagera. Ufać mu w pełni! Nie umniejszać jego pracy w oczach klienta. A wiem, że to często się zdarza, zwłaszcza w agencjach nieruchomości, gdzie nie każdy pośrednik „czuje” home staging. Ale zawsze wie najlepiej! Na przykład: na spotkaniu pośrednik mówi do klienta: „przywiezie się (!) parę poduszek, kwiatka i już będzie ładnie.”

No tak, to po co wtedy zlecać komuś taki „drobiazg”… A jak w takim razie przekonać do siebie pośrednika? Co mogłabyś doradzić osobom, które szukają swoich pierwszych zleceń?

Homestager powinien jasno wyjaśnić, na czym polega jego usługa. A jeśli pośrednik tego nie rozumie? Zmienić pośrednika. To najczęściej ten typ agenta, który nie umie obronić sam wartości swojej usługi i… robi wszystko sam i po kosztach (dosłownie: jeździ na mopie, myje okna – zamiast zatrudnić firmę sprzątającą, robi HS cytrynowy, bo innego nie umie, robi zdjęcia telefonem, bo… sama nie wiem, czemu?, obiecuje gruszki na wierzbie…) byle tylko klient podpisał z nim umowę. Woli tak, zamiast edukować klienta – że za każdą z tych usług trzeba zapłacić. Albo wykonać samemu. Niestety, taki pośrednik podobnie będzie też umniejszał pracę homestagera. To nie będzie dobry ambasador HS. No i ważny jest aspekt finansowy – homestager powinien czarno na białym umieć wykazać, że zainwestowany tysiąc, dwa czy trzy da wartość pośrednikowi w postaci szybszej i droższej sprzedaży. Wyższa cena nieruchomości, to przecież też wyższa prowizja pośrednika (jeśli pracuje w systemie prowizyjnym). A w tym środowisku pieniądz zawsze jest dobrym argumentem!

Aga Szczecka

Agentka nieruchomości i dziennikarka. Freelancerka działająca pod marką „Śledź na fali”. Mieszka w Gdyni, pracuje w Trójmieście. Propagatorka umów wyłącznych, ambasadorka home stagingu oraz pracy w rytmie slow. Sama sobie udowadnia, że pracując w nieruchomościach – jest to możliwe. O tej niespiesznej, opartej na relacjach z klientem i pełnej przygód pracy agenta nieruchomości pisze na swoim blogu Śledź na macie.